Autor: Lucinda Riley
Tytuł: Siostra Księżyca
Cykl: Siedem Sióstr, tom 5
Data premiery: 13.02.2019
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 576
Tłumaczenie: Anna Esden-Tempska
„Siostra Księżyca” to piąty tom z cyklu
„Siedem Sióstr” autorstwa Lucindy Riley. Określany jest jako saga rodzinna,
opowiada historię siedmiu sióstr adoptowanych przez tajemniczego Pa Salta.
Historie są luźno oparte na mitach związanych z Plejadami – siostry dostały
imiona gwiazd znajdujących się w tej konstelacji. Każda z powieści opowiada
historię jednej siostry, jej wędrówkę przez kontynenty w poszukiwaniu własnych
korzeni. Autorka wpadła na ten pomysł podczas redagowania swojej starej serii,
w sylwestra 2012 roku. Od tego czasu seria „Siedem Sióstr” zyskała duży
rozgłos, każdy z tomów trafia na listy bestsellerów, a prawa do ekranizacji
zostały już wykupione – w przygotowaniu jest amerykański serial. Sama autorka
podczas pracy nad każdą częścią jeździ po świecie, zbiera materiały, a książkę
zapisuje ma dyktafonie.
„Siostra Księżyca”
opowiada historię piątej siostry – Tajgete, w skrócie Tiggy,
dwudziestosześcioletniej miłośniczki przyrody i zwierząt. Jej historia zaczyna
się w momencie, kiedy bohaterka stara się o pracę w posiadłości Kinnaird w
Szkocji. Zostaje konsultantką do spraw dzikich zwierząt i razem z pracodawcą
chce przywrócić szkockiej ziemi jej naturalnych mieszkańców. Na terenie
posiadłości poznaje Chilly’ego – starego cygana, uzdrowiciela i jasnowidza,
który miedzy innymi mówi jej, że są ze sobą spokrewnieni. W wyniku natłoku
zdarzeń Tiggy wyrusza w podróż do Hiszpanii, do Sacromonte, dawnego miejsca
zamieszkania ludności romskiej, gdzie poznaje historię swojej babci, wielkiej
tancerki flamenco, której sława sięgała na cały świat.
Od strony kompozycji
książka składa się z 38 rozdziałów + końcowy rozdział zapowiadający historię
kolejnej siostry. Historia dzielona jest pomiędzy Tiggy, Marię, Lucię i Isadorę.
Tiggy wypowiada się w narracji pierwszoosobowej czasu przeszłego, historia
Marii, Lucii i Isador przedstawiona jest w trzecioosobowej narracji czasu
przeszłego. Książka została wydana w okładce zintegrowanej, po jej otwarciu
ukazuje się nam cytat przewodni serii „Miłości
nie ogranicza odległość ani żaden kontynent, oczyma sięga gwiazd” na tle
chmur i gwiazd – w tym tomie w kolorystyce pomarańczowej (każdy tom ma własny
kolor). Każdy z tomów zawiera także notkę o autorce, kilka słów od autorki,
bibliografię oraz pytania i odpowiedzi dotyczące każdego z tomów – dzięki temu
dostajemy kilka ciekawych informacji dotyczących powstawania książki oraz
przemyśleń autorki, coś na kształt krótkiego wywiadu.
Cała saga rodzinna
skupia się na historii kobiet, na tym jak ważną rolę odgrywają w historii, podkreślając,
znaczenie rodziny i miłości w życiu każdego z nas. Kobiety serii są silne, choć
zagubione, uciekają od własnych doczesnych problemów, by odszukać swoich
korzeni. Poznając historię swojej rodziny, poznają dokładnie siebie i dzięki
temu są w stanie podejść do własnych problemów z nowym, świeżym spojrzeniem.
Bohaterką tego temu jest Tiggy, siostra najbardziej uduchowiona, którą zawsze
ciągnęło do pomocy chorym zwierzętom. Jest spokojna, bardzo wrażliwa, ciągle
blisko z naturą, pragnąca spokoju i ciszy w otoczeniu przyrody – od razu ją
polubiłam. Tiggy dobrze zna siebie, ma mocny kodeks moralny, twierdzi, że
lepiej dogaduje się ze zwierzętami niż ludźmi, ale mimo własnego zagubienia,
jest chyba najmilszą i najbardziej racjonalną osobą w tym tomie. Wierzy, że
ludzie są z natury dobrzy, chociaż może zakończenie tomu trochę od tego
założenia odbiega. Bohaterka jest najbardziej chorowitą z sióstr, rodzina dba o
jej zdrowie, czasami nawet trochę chyba nad wyrost, jej opiekunka, przybrana
matka wydaje się być mocno na tym punkcie przewrażliwiona. Równie istotną
bohaterką powieści jest Maria – prababka Tiggy. Rodowita cyganka, matka i żona.
Jest to kobieta bardzo mądra, spokojna, stateczna, dla której najważniejsze są
dzieci, dbanie o nie, ale też zapewnienie im możliwości podążania własną drogą.
Kobieta z zasadami, ale też bardzo dumna, w pozytywnym znaczeniu tego słowa.
Jej córka, Lucia, jest jej całkowitym przeciwieństwem. Ma wybuchowy charakter,
nie liczy się dla niej nic poza tańcem i sławą. W powieści podążamy za historią
tych dwóch postaci od 1912 roku aż po rok 1951, odbywamy podróż przez
Hiszpanię, Portugalię, aż po obydwie Ameryki. Doświadczamy z postaciami wojny
domowej w Hiszpanii, ciężkich rządów Franco i konsekwencji II wojny światowej.
W powieści bardzo istotny jest także nastrój. Podążając za Tiggy, podziwiamy
piękną, ale surową naturę Szkocji, jej dzikość i chłód. Z kolei w Hiszpanii panuje
atmosfera gorąca, rozpalająca zmysły niesamowitym tańcem flamenco, podczas
występów dosłownie słyszałam tupanie i melodię gitar. Razem z bohaterami
przeżywamy radości, smutki, zawody i choroby, a wszystko to jest żywe, bardzo
realistycznie opisane. Dal mnie ciężko było zrozumieć Lucię, ale za to Maria
była mi bardzo bliska, czułam jej emocje, tak bardzo że aż w dwóch momentach
płakałam nad jej losem. Każda z bohaterek przeżywa dużo i mocno, ale jest to
tak zgrabnie opisane, że nad całą powieścią unosi się baśniowy charakter.
Warto także dodać, że
książka niesie sporo ważnych nauk i prawd życiowych. Tiggy przytacza słowa Pan
Salta „...są problemy, które da się
rozwiązać, i takie, których się nie da, i po prostu trzeba to zaakceptować,
zamknąć za nimi drzwi i iść dalej”, które uświadamiają nam, że nie na
wszystko mamy wpływ, to co nie jest zależne od nas po prostu jest, nie mamy na
to wpływu, więc po prostu musimy to zaakceptować. Bardzo też poruszyły mnie
słowa Lucii, która podczas rozmowy z matką zadaje nad wyraz istotne pytanie: „Dlaczego źli ludzie nigdy nie mają wyrzutów
sumienia i nie czują się odpowiedzialni za to, że kogoś skrzywdzili, a ci
dobrzy, którzy nie zrobili nic złego, wiecznie sobie coś wyrzucają?”.
Smutne, ale jak bardzo prawdziwe... Ci źli (chociaż idąc za założeniem Tiggy,
wszyscy są dobrzy, więc ci źli to po prostu źle wychowani, samolubni ludzie,
który nie nauczyli się nigdy innego spojrzenia na świat) nigdy nie patrzą na
innych, przedkładają własne potrzebny ponad wszystko inne, a ci drudzy, dobrzy ludzie,
nie szukają zła w innych, a co za tym idzie, uzasadnienia wydarzeń szukają w
sobie, swoich uczynkach, są dla siebie bardzo surowi. Na koniec muszę
przytoczyć jeszcze jeden cytat, to słowa Marii, podczas wcześniejszej rozmowy z
córką: „Nauczyłam się, że trzeba żyć
chwilą. To recepta na szczęście”. Nie warto zamartwiać się co przyniesie
jutro, wybiegać daleko w przyszłość, bo przecież nie wiadomo co się może
zdarzyć, ważne żeby czerpać radość z codziennych chwil, doceniać co się ma,
widzieć szczęście i zachwycać się chwilą.
Podsumowując, „Siostra Księżyca”, tak jak
każdy poprzedni tom, podkreśla jak istotne jest poznanie własnych korzeni,
własnej historii, by móc w pełni poznać siebie i funkcjonować w społeczeństwie
w zgodzie ze sobą. W tym tomie mocno podkreślany jest związek z naturą, to jak
wszystko jest ze sobą powiązane. Powieść przytacza emocjonującą historię,
zapoznaje czytelnika z kulturą i wierzeniami romskimi, zabiera nas w świat
tańca i pożądania. Ponad tą warstwą dostajemy także sporo prawd życiowych,
aktualnych zarówno 100 lat temu jak i teraz. Opis przyrody szkockiej przynosi
ukojenie, napawa spokojem. Tak jak poprzednie, ten tom w pełni mnie zadowolił,
niezmiernie przyjemnie było mi móc się na powrót zanurzyć w ten baśniowy świat.
Trochę jednak niepokoi mnie zakończenie, zapowiedź historii Elektry, ostatniej
odnalezionej siostry, która wygląda, że ma najpoważniejsze problemy ze
wszystkich sióstr. Ponadto myśl, że do końca serii zostały już tylko 2 książki,
napawa mnie ogromnym smutkiem, nie chcę by ta seria się kończyła...
Moja ocena: 8/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz