marca 02, 2019

"Siostra Księżyca" Lucinda Riley


Autor: Lucinda Riley      
Tytuł: Siostra Księżyca
Cykl: Siedem Sióstr, tom 5
Data premiery: 13.02.2019          
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 576
Tłumaczenie: Anna Esden-Tempska

   „Siostra Księżyca” to piąty tom z cyklu „Siedem Sióstr” autorstwa Lucindy Riley. Określany jest jako saga rodzinna, opowiada historię siedmiu sióstr adoptowanych przez tajemniczego Pa Salta. Historie są luźno oparte na mitach związanych z Plejadami – siostry dostały imiona gwiazd znajdujących się w tej konstelacji. Każda z powieści opowiada historię jednej siostry, jej wędrówkę przez kontynenty w poszukiwaniu własnych korzeni. Autorka wpadła na ten pomysł podczas redagowania swojej starej serii, w sylwestra 2012 roku. Od tego czasu seria „Siedem Sióstr” zyskała duży rozgłos, każdy z tomów trafia na listy bestsellerów, a prawa do ekranizacji zostały już wykupione – w przygotowaniu jest amerykański serial. Sama autorka podczas pracy nad każdą częścią jeździ po świecie, zbiera materiały, a książkę zapisuje ma dyktafonie.
„Siostra Księżyca” opowiada historię piątej siostry – Tajgete, w skrócie Tiggy, dwudziestosześcioletniej miłośniczki przyrody i zwierząt. Jej historia zaczyna się w momencie, kiedy bohaterka stara się o pracę w posiadłości Kinnaird w Szkocji. Zostaje konsultantką do spraw dzikich zwierząt i razem z pracodawcą chce przywrócić szkockiej ziemi jej naturalnych mieszkańców. Na terenie posiadłości poznaje Chilly’ego – starego cygana, uzdrowiciela i jasnowidza, który miedzy innymi mówi jej, że są ze sobą spokrewnieni. W wyniku natłoku zdarzeń Tiggy wyrusza w podróż do Hiszpanii, do Sacromonte, dawnego miejsca zamieszkania ludności romskiej, gdzie poznaje historię swojej babci, wielkiej tancerki flamenco, której sława sięgała na cały świat.
Od strony kompozycji książka składa się z 38 rozdziałów + końcowy rozdział zapowiadający historię kolejnej siostry. Historia dzielona jest pomiędzy Tiggy, Marię, Lucię i Isadorę. Tiggy wypowiada się w narracji pierwszoosobowej czasu przeszłego, historia Marii, Lucii i Isador przedstawiona jest w trzecioosobowej narracji czasu przeszłego. Książka została wydana w okładce zintegrowanej, po jej otwarciu ukazuje się nam cytat przewodni serii „Miłości nie ogranicza odległość ani żaden kontynent, oczyma sięga gwiazd” na tle chmur i gwiazd – w tym tomie w kolorystyce pomarańczowej (każdy tom ma własny kolor). Każdy z tomów zawiera także notkę o autorce, kilka słów od autorki, bibliografię oraz pytania i odpowiedzi dotyczące każdego z tomów – dzięki temu dostajemy kilka ciekawych informacji dotyczących powstawania książki oraz przemyśleń autorki, coś na kształt krótkiego wywiadu.
Cała saga rodzinna skupia się na historii kobiet, na tym jak ważną rolę odgrywają w historii, podkreślając, znaczenie rodziny i miłości w życiu każdego z nas. Kobiety serii są silne, choć zagubione, uciekają od własnych doczesnych problemów, by odszukać swoich korzeni. Poznając historię swojej rodziny, poznają dokładnie siebie i dzięki temu są w stanie podejść do własnych problemów z nowym, świeżym spojrzeniem. Bohaterką tego temu jest Tiggy, siostra najbardziej uduchowiona, którą zawsze ciągnęło do pomocy chorym zwierzętom. Jest spokojna, bardzo wrażliwa, ciągle blisko z naturą, pragnąca spokoju i ciszy w otoczeniu przyrody – od razu ją polubiłam. Tiggy dobrze zna siebie, ma mocny kodeks moralny, twierdzi, że lepiej dogaduje się ze zwierzętami niż ludźmi, ale mimo własnego zagubienia, jest chyba najmilszą i najbardziej racjonalną osobą w tym tomie. Wierzy, że ludzie są z natury dobrzy, chociaż może zakończenie tomu trochę od tego założenia odbiega. Bohaterka jest najbardziej chorowitą z sióstr, rodzina dba o jej zdrowie, czasami nawet trochę chyba nad wyrost, jej opiekunka, przybrana matka wydaje się być mocno na tym punkcie przewrażliwiona. Równie istotną bohaterką powieści jest Maria – prababka Tiggy. Rodowita cyganka, matka i żona. Jest to kobieta bardzo mądra, spokojna, stateczna, dla której najważniejsze są dzieci, dbanie o nie, ale też zapewnienie im możliwości podążania własną drogą. Kobieta z zasadami, ale też bardzo dumna, w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Jej córka, Lucia, jest jej całkowitym przeciwieństwem. Ma wybuchowy charakter, nie liczy się dla niej nic poza tańcem i sławą. W powieści podążamy za historią tych dwóch postaci od 1912 roku aż po rok 1951, odbywamy podróż przez Hiszpanię, Portugalię, aż po obydwie Ameryki. Doświadczamy z postaciami wojny domowej w Hiszpanii, ciężkich rządów Franco i konsekwencji II wojny światowej. W powieści bardzo istotny jest także nastrój. Podążając za Tiggy, podziwiamy piękną, ale surową naturę Szkocji, jej dzikość i chłód. Z kolei w Hiszpanii panuje atmosfera gorąca, rozpalająca zmysły niesamowitym tańcem flamenco, podczas występów dosłownie słyszałam tupanie i melodię gitar. Razem z bohaterami przeżywamy radości, smutki, zawody i choroby, a wszystko to jest żywe, bardzo realistycznie opisane. Dal mnie ciężko było zrozumieć Lucię, ale za to Maria była mi bardzo bliska, czułam jej emocje, tak bardzo że aż w dwóch momentach płakałam nad jej losem. Każda z bohaterek przeżywa dużo i mocno, ale jest to tak zgrabnie opisane, że nad całą powieścią unosi się baśniowy charakter.
Warto także dodać, że książka niesie sporo ważnych nauk i prawd życiowych. Tiggy przytacza słowa Pan Salta „...są problemy, które da się rozwiązać, i takie, których się nie da, i po prostu trzeba to zaakceptować, zamknąć za nimi drzwi i iść dalej”, które uświadamiają nam, że nie na wszystko mamy wpływ, to co nie jest zależne od nas po prostu jest, nie mamy na to wpływu, więc po prostu musimy to zaakceptować. Bardzo też poruszyły mnie słowa Lucii, która podczas rozmowy z matką zadaje nad wyraz istotne pytanie: „Dlaczego źli ludzie nigdy nie mają wyrzutów sumienia i nie czują się odpowiedzialni za to, że kogoś skrzywdzili, a ci dobrzy, którzy nie zrobili nic złego, wiecznie sobie coś wyrzucają?”. Smutne, ale jak bardzo prawdziwe... Ci źli (chociaż idąc za założeniem Tiggy, wszyscy są dobrzy, więc ci źli to po prostu źle wychowani, samolubni ludzie, który nie nauczyli się nigdy innego spojrzenia na świat) nigdy nie patrzą na innych, przedkładają własne potrzebny ponad wszystko inne, a ci drudzy, dobrzy ludzie, nie szukają zła w innych, a co za tym idzie, uzasadnienia wydarzeń szukają w sobie, swoich uczynkach, są dla siebie bardzo surowi. Na koniec muszę przytoczyć jeszcze jeden cytat, to słowa Marii, podczas wcześniejszej rozmowy z córką: „Nauczyłam się, że trzeba żyć chwilą. To recepta na szczęście”. Nie warto zamartwiać się co przyniesie jutro, wybiegać daleko w przyszłość, bo przecież nie wiadomo co się może zdarzyć, ważne żeby czerpać radość z codziennych chwil, doceniać co się ma, widzieć szczęście i zachwycać się chwilą.
    Podsumowując, „Siostra Księżyca”, tak jak każdy poprzedni tom, podkreśla jak istotne jest poznanie własnych korzeni, własnej historii, by móc w pełni poznać siebie i funkcjonować w społeczeństwie w zgodzie ze sobą. W tym tomie mocno podkreślany jest związek z naturą, to jak wszystko jest ze sobą powiązane. Powieść przytacza emocjonującą historię, zapoznaje czytelnika z kulturą i wierzeniami romskimi, zabiera nas w świat tańca i pożądania. Ponad tą warstwą dostajemy także sporo prawd życiowych, aktualnych zarówno 100 lat temu jak i teraz. Opis przyrody szkockiej przynosi ukojenie, napawa spokojem. Tak jak poprzednie, ten tom w pełni mnie zadowolił, niezmiernie przyjemnie było mi móc się na powrót zanurzyć w ten baśniowy świat. Trochę jednak niepokoi mnie zakończenie, zapowiedź historii Elektry, ostatniej odnalezionej siostry, która wygląda, że ma najpoważniejsze problemy ze wszystkich sióstr. Ponadto myśl, że do końca serii zostały już tylko 2 książki, napawa mnie ogromnym smutkiem, nie chcę by ta seria się kończyła...

Moja ocena: 8/10.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz