Autor: Wojciech
Nerkowski
Tytuł: Koniec
Scenarzystów
Cykl: Paloma (trylogia o scenarzystach)
Data premiery: 13.02.2019
Wydawnictwo: Czwarta
Strona
Liczba stron: 377
„Koniec scenarzystów” Wojciecha
Nerkowskiego jest ostatnim tomem trylogii komedii kryminalnych opowiadających
historię rodzeństwa Sylwii i Kuby Leśniewskich. Autor, który jest także
scenarzystą telewizyjnym i filmowym, w całym cyklu sprytnie gra z czytelnikiem
pomiędzy fikcją scenarzystów a fabułą każdej z powieści.
W „Końcu...” główni bohaterowie lecą do Hollywood, skąd
dostali propozycję nakręcenia amerykańskiej wersji „Spisku scenarzystów’.
Zachwyceni tym pomysłem (szczególnie Kuba) ruszają do wielkiej siedziby
wytwórni filmowej, z którą mają podpisać umowę. Niestety na miejscu okazuje
się, że kontrakt nie wygląda tak, jak sobie tego życzyli i rezygnują z pomysłu.
W międzyczasie Sylwia wplątuje się w poszukiwanie zaginionej Mandy, dziewczyny
komputerowca, którego poznała na przyjęciu właściciela wytwórni. Scenarzyści
już mają wracać do Polski, kiedy ich plany zostają diametralnie zmienione...
Od strony kompozycji, tak jak w poprzednich tomach, powieść
podzielona jest na króciutkie rozdziały (jest ich 65), które nadają dużo dynamizmu
akcji. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego, narrator
obserwuje głównie Sylwię, czasami Kubę. Akcja powieści podzielona jest na dwa
plany czasowe – pierwszy dzieje się w Hollywood, praktycznie od razu po
zakończeniu ze „Zdrady Scenarzystów”, drugi rok później, głównie w Polsce.
Język powieści jest lekki, zabawny, potoczny, łatwo przyswajalny dla każdego.
Autor wrzuca w tekst słowa obcojęzyczne, ale na szczęście nie jest to tak
natarczywe, jak w tomie poprzednim.
Fabuła powieści oczywiście skupia się na dwójce dobrze znanych
już bohaterów – Sylwii i Kubie. W tym tomie Sylwia w końcu wychodzi ze swojej
skorupy szarej myszki, zaczyna walczyć o swoje. Kuba również dojrzewa, co
prawda wolniej, ale widać w jego postaci pozytywne zmiany. Ze znanych bohaterów
przewija się też Lidia (Paloma Bis) i Artur, ale ich postacie są raczej mało
eksponowane. W tomie znajdziemy też grono nowych postaci, nie będę ich
wszystkich wymieniać, a zaznaczę tylko kilka ciekawszych osobowości, jak na
przykład wspomniany już Adam, pół Azjata, geniusz komputerowy, który pracuje
nad nowym kodem dla VR (wirtualnej rzeczywistości). Ciekawą postacią jest też
zaginiona Mandy, którą poznajemy głównie w odczuciach Sylwii – bohaterka nie
jest zdecydowana czy postrzegać ją jako anioła o gołębim sercu czy naciągaczkę
i oszustkę. Najbardziej humorystyczną postacią tego tomu jest Dżolanta – polka,
która poślubiła bogatego Amerykanina. Jej postać jest jedną wielką satyrą nie
tylko na ‘lalki barbie’, ludzi przesadnie dbających o swój wygląd, którzy się w
tym zatracają i zacierają granice dobrego wyglądu oraz na osoby, które po
wyjeździe z kraju momentalnie zapominają polskich słów i w każde zdanie muszą
wtrącać angielskie zamienniki. Jest to tym bardziej komiczne, że autor
angielskie słowa pisze fonetycznie po polsku. Także poprzez postać Dżolanty i
jej męża Boba autor wyśmiewa amerykańską dbałość o wygląd, przesadne dbanie o
piękny uśmiech, spore interwencje chirurga plastycznego, obsesję na punkcie
seksu i jeszcze na dodatek gigantomanię. A to tylko kilka z postaci, które przewijają
się w tym tomie.
W „Końcu...” autor zawarł krytykę amerykańskiej branży
filmowej, poczynając od kiepskiej umowy ze scenarzystami na początku, poprzez
znajomości w branży filmowej, a sam fakt, że nic nie dostaje się tak po prostu,
panuje tam reguła coś za coś. W tym tomie znajdziemy też dużo rozważań na temat
życia jako symulacji oraz o przyszłości filmowej oraz wirtualnej rzeczywistości.
Wszystkie te tematy zostają ładnie zamknięte i uzasadnione w zakończeniu
powieści.
Fabuła tego tomu, tak jak i poprzednie, przedstawiona jest w
sposób mocno filmowy. Są niespodziewane zwroty akcji, kilka wstawek
romantycznych, trochę melodramatu, trochę komedii. W chwili kiedy cała akcja
wydaje się dosyć przesadzona i przynajmniej ja w tym momencie pomyślałam, że autor
chyba jednak przesadził z fabułą, wszystko ładnie zostaje uzasadnione i
wygładzone. Myślałam, że będę musiała skrytykować, a jednak mogę pochwalić! 😊
Podsumowując, „Koniec scenarzystów” jest dobrym
podsumowaniem całej trylogii. Po trochę gorszym drugim tomie autor wraca do
formy z pierwszego tomu. W tej powieści wprowadza dużo nowości, które dają
świeży powiew historii, a zarazem spajają spójną klamrą cały cykl. Tak w 2/3
powieści trochę poczułam się znudzona i trochę mi to wszystko nie grało, ale nie
zrażajcie się, koniec wszystko ładnie prostuje. Jestem zadowolona, że
poświęciła czas na zapoznanie się z tą trylogią i myślę, że sięgnę po kolejną
książkę autora, o ile zdecyduje się kontynuować swoje dokonania także na rynku
literackim.
Moja ocena: 7/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz