października 03, 2025

"W głębinie" Will Dean

"W głębinie" Will Dean

Autor: Will Dean
Tytuł: W głębinie
Tłumaczenie: Radosław Kot
Data premiery: 23.09.2025
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 340
Gatunek: thriller psychologiczny
 
Will Dean jest brytyjskim autorem powieści kryminalnych, który w Polsce ciągle jest mało znany. Pojawił się u nas raz w 2018 roku ze swoim debiutem “Martwa cisza”, po czym z zniknął. Dopiero po siedmiu latach, w 2025 wrócił ze swoją dziewiątą z dziesięciu napisanych powieści pt. “W głębinie”. To jedna z czterech historii oddzielnych, jakie stworzył, pozostałe sześć należy do jednej serii z Tuvą Moodyson. Na rynku anglojęzycznym jego książki są doceniane, chwalone przez magazyny literackie, mają też sporą garść nominacji na koncie, a debiut ma w końcu zostać zekranizowany. Mam nadzieję, że tłumaczenie “W głębinie” okaże się jego wielkim powrotem na rynek polski, takim już na stałe, gdyż ewidentnie jest to autor, który szuka ciekawych, nieszablonowych tematów! Zresztą nawet tworzy jak nikt inny - w drewnianym domku pośrodku szwedzkiego lasu, który sam, własnymi rękoma wybudował...
 
Statek Deep Topaz właśnie odbija od portu w Aberdeen, wypływa na Morze Północne. To statek techniczny mający na celu opiekę nad szóstką nurków, którzy przez miesiąc zamknięci będą w komorze ciśnieniowej i raz po raz schodzić będą na dno morza, by pracować przy rurociągu, w którym płynie ropa. Pięciu mężczyzn i jedna kobieta będą zatem przebywać ze sobą bez ustanku na bardzo ciasnej przestrzeni całkowicie zależni do załogi statku - nie mogą przecież po prostu z komory wyjść, to grozi makabryczną śmiercią. Pracy też nie mają lekkiej - zmiany trwają po sześć godzin, a to znaczy sześć godzin w skafandrze pod wodą, w ciężkim kasku połączonym ze statkiem tylko jedną rurką, tak zwaną pępowiną. I już pierwszego dnia coś idzie nie tak - pępowina Brooke o coś się zahacza, co stwarza sytuację zagrażającą życiu. Jednak dopiero po powrocie do kabiny Brooke z asystującym jej nurkiem przeżywają szok - jeden z czwórki pozostałych mężczyzn w kabinie jest martwy, mimo prób reanimacji. Co się stało, na co umarł? Od razu kapitan statku ogłasza wynurzenie, ale to wcale nie znaczy, że zaraz komorę nurków można otworzyć - dekompresja potrwa cztery dni. Cztery dni z ciałem kolegi, cztery dni w niepewności na co umarł i czy na pewno to coś im nie zagraża… Bo przecież w takich warunkach, w takiej przestrzeni wystarczy jedna bakteria, by wszyscy podzielili jego los. Ale czy na pewno była to śmierć bez udziału osób trzecich? A może powinni zacząć się pilnować?
 
Książkę otwiera słowniczek pojęć związanych z nurkowaniem głebinowym oraz obrazek wyjaśniający jak wygląda statek z komorą, w której mieszkają i pracują nurkowie, a zamyka ją listy nurków i manifest załogi statku (czyli spis osób na nim pracujących). Historia rozpisana jest na 86 krótkich rozdziałów i epilog toczący się miesiąc później, a przedstawiona jest przez Brooke w narracji pierwszoosobowej czasu teraźniejszego. Język, jakim się posługuje, jest swobodny i zrozumiały (częściowo z pewnością dzięki słowniczkowi, choć sama narratorka też z początku wszystko czytelnikowi wyjaśnia). Jak na thriller psychologiczny przystało, historię poznajemy już przez pryzmat narratora, w tym wypadku narratorki, która relacjonuje co się dzieje w komorze, ale również od razu zdradza czytelnikowi swoje myśli i odczucia. Jest to narracja subiektywna, czytelnik poznaje tylko jedną wersję zdarzeń, tylko to, co narratorka chce mu przedstawić.
“Ludzie porównują nas do astronautów. Ale nasz świat jest znacznie bardziej tajemniczy i niepokojący niż przestrzeń kosmiczna.”
Cała ta opowieść przenosi czytelnika w niejako inny świat. Świat ekstremalny, świat, do którego dostęp ma tylko kilkanaście osób rocznie - osób u szczytu nurkowej kariery, z ogromną liczbą kosztownych szkoleń na koncie. To osoby lubiące ryzyko, żyjące szybko, często niebezpiecznie. Osoby, które zarabiają ogromną ilość pieniędzy, ale równocześnie z natury są rozrzutne i skłonne do uzależnień. Bo czy ta praca nie wymaga uzależnienia od adrenaliny? Narratorka dobrze oddaje czytelnikowi charakter ich pracy, te ciągłe ryzyko, balansowanie na granicy życia i śmierci - bo przecież dla takiego nurka wystarczy sekunda, by sprzęt zawiódł, a jego pochłonęła głębina… A jednak to nie tylko z grozą nieskończonej wody i wysokiego ciśnienia postaciom tej książki przychodzi się zmierzyć - ich życiu zagraża też ktoś prawdziwy, realny, ktoś, kto na tak małej przestrzeni może mieć nad nimi władzę absolutną, bo przecież zamknięci w komorze są zdani na łaskę innych. To dobrze buduje napięcie, to doskonały materiał na thriller.
“Nie ma żadnej roboty fizycznej, za którą tyle by płacono. Mimo to większość nurków głębinowych, czy “szczurów komorowych”, jak nas czasami nazywają, nigdy nie staje się bogata. Podobnie jak piraci, żeglarze i inny wyjęci spod prawa, mamy skłonność do przeżywania każdego dnia tak, jakby był naszym ostatnim. “
Autor jednak nie stawia w nim na grozę sytuacji, a przynajmniej nie bezpośrednio. Dla niego punktem pierwszym jest psychologia, wyobrażenie tego, co w takiej sytuacji może dziać się w głowie nurka. Dlatego historię poznajemy w narracji pierwszoosobowej i tylko z jednej perspektywy - dzięki temu czytelnik może poczuć dokładnie to, co Brooke. Narratorka poza tym, że ma mocno ekskluzywną pracę, to równocześnie ze względu na swoją płeć już w tak wąskiej grupie zawodowej stanowi mniejszość. Czuje się też najmniej komfortowo - miesiąc wśród pięciu mężczyzn bez żadnego prawa do prywatności. To warunki, na które niewiele kobiet by się zdecydowało…. Jednak Brooke, poza swoją słabością do ryzyka, jest całkiem normalnie żyjącą kobietą - ma męża i dzieci, za którymi w zamknięciu nieustannie tęskni. Dzięki temu czytelnik może zastanowić się również nad rolą kobiet w takim zawodzie, przyjrzeć się wszystkim zaletom, wadom i wątpliwościom, z jakimi się on wiąże.
“Gdy nurkuję, czuję, że żyję. Staję się wtedy częścią czegoś większego, rozleglejszego niż ja sama.”
Poza Brooke w komorze znajduje się pięciu mężczyzn, z czego czterech to osoby w zawodzie doświadczone, a jedna to nowicjusz. Poznajemy ich historie, ich nawyki, przyglądamy się relacjom w grupie, które szybko stają się relacjami w sytuacji potencjalnego zagrożenia życia. A równocześnie pytamy: czy to któryś z nich może stać za śmiercią jednego z nurków? W jaki sposób mężczyzna mógł zostać zabity i dlaczego? Choć te pytania kreują całą tę opowieść, to jednak nie skupiamy się wyłącznie na nich, a równocześnie obserwujemy sposoby nurków na zachowanie jasności myślenia. To niesie rozmowy, historie z przeszłości, które sobie opowiadają. Przez nie jednak fabularnie intryga traci trochę impet, napięcie nie sięga zenitu. Dopiero pod koniec, gdy dekompresja zbliża się do końca, napięcie systematycznie narasta w tempie wprost proporcjonalnym do malejącego czasu. Rozwiązanie zagadki jest dość szybkie, ale ciekawie, nieszablonowo przedstawione.
“Kim on właściwie jest? Kto kryje się za tą fasadą, którą wszyscy utrzymujemy podczas pracy? Każde z nas występuje w dwóch wersjach, lądowej i komorowej.”
Oczywiście opowieść zmusza też do refleksji ogólnych: nad wagą życia, nad priorytetami, nad tym czy stabilne życie, bycie cały czas tuż obok tych, których kochamy jest lepsze od swobody robienia tego, czego się chce, do czego popycha nas własny charakter. To też nieco metaforyczna opowieść o zamknięciu jakie sami sobie robimy w swoich własnych głowach...
Tutaj nie mamy żadnej swobody. Nie zrobimy sobie przerwy. Możemy jedynie uciekać do wewnątrz, stawiając czoło temu, co skrywamy w sobie. Te przestrzenie bywają niekiedy nader mroczne.”
“W głębinie” to dobrze skonstruowany thriller psychologiczny, który przenosi czytelnika w całkiem inny świat, świat pełen ekstremalnych sytuacji, rosnącej adrenaliny. Świat, w którym człowiek działa inaczej, a zatem i inaczej może postrzegać rzeczywistość. Choć czy już nie samo zamknięcie zmienia jej postrzeganie? Niemożność pozostania samemu choć na moment, zaczerpnięcia powietrza, zmieniania otoczenia? To doskonałe miejsce na intrygę kryminalną, a równocześnie miejsce temu niełatwe - jak zbudować fabułę, by była wiarygodna? Will Dean podjął wyzwanie i choć niektóre finalne kwestie potraktował trochę za szybko, trochę za ogólnie, to jednak liczy się pełny wydźwięk powieści - a jest nim dogłębne przyjrzenie się człowiekowi i temu jak funkcjonuje w tak ekstremalnej sytuacji. To udało mu się dobrze, realistycznie, a sama ilość wiedzy, którą musiał posiąść, by to wszystko się udało, budzi mój podziw. Mam nadzieję, że już wkrótce będziemy mogli zapoznać się z kolejnymi jego powieściami!
 
Moja ocena: 7,5/10

 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Domem Wydawniczym Rebis.


Dostępna jest w abonamencie za dopłatą 14,99zł 
(z punktami z Klubu Mola Książkowego 50% taniej) 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

października 02, 2025

"Plaża" Anna Breitholtz-Monsén

"Plaża" Anna Breitholtz-Monsén

Autorka: Anna Breitholtz-Monsén
Tytuł: Plaża
Cykl: Lina Lantz, tom 1
Tłumaczenie: Elżbieta Frątczak-Nowotny
Data premiery: 10.09.2025
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 544
Gatunek: powieść kryminalna
 
Anna Breitholtz-Monsén kilka lat temu podjęła decyzję, by zrezygnować z pracy w branży marketingowej, przenieść się ze Sztokholmu na południe Szwecji, do Skanii i zacząć spełniać swoje marzenie: wraz z rodziną osiąść w małej nadmorskiej miejscowości i zacząć pisać. Tak powstała “Plaża” jej debiut literacki, pierwszy tom serii z Liną Lantz, która na ten moment liczy cztery tomy. Książka szybko zyskała przychylność czytelników, zdobyła też nominację do Crimetime Award Debiutant Roku 2021. Prawa do jej publikacji sprzedane zostały na razie do zaledwie kilku krajów, przede wszystkim skandynawskich, ale też i Polski.   
 
Nadchodzi szwedzkie lato. Lina, po kilku latach nieobecności w Szwecji wraca do małego nadmorskiego miasteczka Sandinge. Tam spędzała wszystkie lata swojego dzieciństwa, w domu dziadków. To z tym miejscem kojarzy takie pojęcia jak spokój, przytulność, bezpieczeństwo. A teraz bardzo ich potrzebuje: po przejściu ze sztokholmskiego wydziału zabójstw do firmy ochroniarskiej przeżyła coś mocno traumatycznego, coś, co w koszmarach męczy ją do tej pory. Jednak i w Sandinge czas się nie zatrzymał - jej babci już nie ma, dziadek zamieszkuje dom opieki, właśnie zmarła sąsiadka, która była dla niej jak druga babcia. To właśnie na jej pogrzeb jedzie. Na miejscu okazuje się, że kobieta zapisała jej swój dom, więc to tam Lina się zatrzymuje. Tyle że na ten dom czyha też ktoś inny - mężczyzna prowadzący sklep muzyczny, o którym mówi się, że prowadzi szemrane interesy… Lina, choć miała zaraz wracać do Oslo, decyduje się zostać - w końcu w Norwegii nic jej nie trzyma, a tu może spędzić lato prowadząc hotel dla kotów, który dostała wraz z domem. A choć nie pracuje już w policji, to szybko zaprzyjaźnia się z lokalną policjantką, którą zaczyna podpytywać o starą sprawę - w 1988 roku zniknął nastoletni chłopiec, Peter, zostały po nim tylko splamione krwią ubrania położone na plaży. To sprawa, która jej dziadkowi, emerytowanemu detektywowi nie daje spokoju, o której też wspomina jej pewna starsza pani spotkana na plaży… A skoro Lina ma czas, to czemu by się temu nie przyjrzeć? Nie wie jeszcze, że choć zaczyna grzebać w przeszłości, to mocno wpłynie to na jej teraźniejszość…
 
Książka rozpisana jest na 66 rozdziałów i epilog. Większość akcji toczy się współcześnie z perspektywy Liny w narracji trzecioosobowej czasu przeszłego, jednak pojawiają się również rozdziały opisujące historią na chwilę przed zniknięciem Petera w 1988 roku - poznajemy je z kilku perspektyw również w trzecioosobowej narracji. Kilka rozdziałów poświęconych jest również komuś, kto plażę obrał sobie za miejsce zbrodni - zaczynamy w Tajlandii, gdzie właśnie popełnił kolejne morderstwo… Od początku więc jasne jest, że w historii pojawia się ktoś zaburzony, ktoś, kogo śmierć podnieca. Rozdziały niezależnie od czasu akcji dzielone są na krótsze scenki, a te są bardzo fajnie w tekście zaznaczone - nie tylko odstępem, ale i pierwszymi kilkoma słowami pisanymi dużą literą, co bardzo ułatwia zorientowanie się, że właśnie przeskoczyliśmy scenę do przodu. Stylistycznie książka jest prosta, nie ma w niej wielkich uniwersalnych spostrzeżeń czy górnolotnych słów - jest po prostu spokojna, zwyczajna historia, którą czyta się naprawdę lekko, bez wysiłku. W polskim tłumaczeniu jednak jest dość sporo literówek, wydaje się, że zabrakło powieści jeszcze jednej korekty.
 
Cała opowieść prowadzona jest tempem spokojnym, to historia kryminalna mocno podszyta wątkiem obyczajowym, w którym skupiamy się na życiu Liny i życiu Petera. Obydwie postacie sporo w swoich życiach przeszły mimo młodego wieku. Lina zbliża się do 30-stki, a już boryka się z traumą i pewną obsesją - często wydaje się jej, że jest śledzona. W Sandinge szuka spokoju - jej codzienność ma polegać na opiekowaniu się kotami, czytaniu książek i piciu szampana. To ma jej pomóc pozbyć się w końcu demonów przeszłości, odzyskać spokój ducha. Mimo tego, że czasami zachowania bohaterki są dość schematyczne, to w ogólnym rozrachunku jej kreacja mi się podobała, da się ją lubić.
Peter z kolei to 16-latek, który pochodzi z patologicznej rodziny. Matki nie ma, jego ojciec to alkoholik, który go bije i zabiera wszystkie pieniądze. Peter pracuje w sklepie muzycznym, bardzo mu zależy, by jak najszybciej nazbierać jak najwięcej pieniędzy, by stać go było na podróż, na to by wyrwać się z tego miejsca, które niczego dobrego mu nie dało. Nie zapomina jednak o swoim przyjacielu Eriku, dzięki któremu dotychczas przetrwał - może u niego pomieszkiwać i ma co jeść. Czy tyle jednak wystarczy, by czuć się bezpiecznym?
 
W powieści ważne są postacie, a tych drugoplanowych jest sporo. Linie towarzyszy dziadek oraz nowo poznana policjantka, która nadaje powieści humoru i lekkości. Oczywiście są też postacie podejrzane, jak na przykład właściciel sklepu muzycznego. Przeszłość zabiera nas do typowego nastoletniego życia, które polskiemu czytelnikowi pewnie skojarzy się z serialami amerykańskimi - są gwiazdy szkoły czyli sportowcy, są wyrzutki często gnębione. Są ukryte pragnienia, które dzieciaki trzymają skrzętnie w tajemnicy.
“Wtedy było inaczej niż dzisiaj, gdy dorośli opiekują się swoimi dziećmi, jakby były ze szkła. Wożą je na zajęcia, chodzą na rozmowy oceniające osiągnięcia, kibicują, marznąc, na trybunach. Kiedy myślał o swoich dzieciach, jego dzieciństwo wydało mu się nierzeczywiste. Gdzie wtedy byli dorośli?”
Mam wrażenie, że to właśnie na postaciach autorka oparła swoją powieść, to one są tutaj najważniejsze. Ich losy wędrują znajomymi ścieżkami, pojawia się wątek przemocy w rodzinie, braku akceptacji wszelakiej odmienności, która w latach 80-tych była powodem do wstydu. Zawiedzione oczekiwania rodziców, poczcie, że tak naprawdę nie wie się kim jest - to nie tylko relikty przeszłości, ale i ciągle odczuwane przez bohaterów emocje.
 
Intryga kryminalna zawiązywana jest powoli, ze sporym obyczajowym uzupełnieniem. Sama zagadka jest możliwa do samodzielnego odgadnięcia, więc czytelnik może pobawić się w detektywa. Mnie udało się rozwiązać ją przed narratorem, ale nie odebrało mi to przyjemności lektury. Ot, zagadka jest znajoma, ale mimo wszystko dobrze prowadzona.
 
Cała akcja toczy się w niewielkiej nadmorskiej miejscowości, której problemy poznajemy zarówno z przeszłości, jak i teraz, współcześnie. To miejsce, w którym każdy dobrze się zna, do którego może i latem przyjeżdżają turyści, jednak najwięcej tu mieszkańców żyjących od dawna. I wracających, jak Lina, dzięki czemu bohaterka może odkrywać miasteczko na nowo. Niewielka miejscowość to też niewielka społeczność, która niekoniecznie chce zdradzać obcym swoje tajemnice… Tam życie zdaje się czasem płynąć dokładnie tak, jak trzydzieści lat temu.
 
Myślę, że “Plażę” mogę uznać za przyjemny debiut. Autorka swoją historię oparła mocno o wątek obyczajowy, wątek życia małej społeczności, w której pozorny spokój wcale nie jest tym, na co na pierwszy rzut oka wygląda. W społeczności, gdzie każdy wie, co robi inny, ale jednak chroni tego drugiego, zamiast udać się na policję. Historia pisana jest przyjemnym językiem, prostym, ale z niewielkimi wątkami humorystycznymi, przez co lektura, mimo niełatwych tematów przemocy i braku akceptacji dobrze sprawdzi się, gdy czytelnik potrzebuje poczuć trochę nieobciążającego spokoju. Dobrze spędziłam czas przy tej lekturze, a zapowiedź tomu drugiego na ostatnich kartach powieści mocno pobudziła moją ciekawość - mam nadzieję, że również zostanie on u nas wydany!
 
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Świat Książki.

Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

października 01, 2025

"Wiara" Anna Kańtoch

"Wiara" Anna Kańtoch

Autorka: Anna Kańtoch
Tytuł: Wiara
Data premiery: 17.09.2025
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 472
Gatunek: powieść kryminalna
 
Anna Kańtoch pisać zaczynała już w podstawówce, jednak musiało upłynąć jeszcze trochę czasu, zanim zdecydowała się coś wydać. Debiutowała w pierwszych latach tego tysiąclecia, przez pierwszą dekadę jednak trzymała się gatunku fantastyki - pisała opowiadania i powieści. Dopiero w 2016 przyszła pora na gatunkowy skręt w stronę kryminału - to wtedy po raz pierwszy ukazała się “Łaska”, pierwszy kryminał, a zarazem powieść otwierająca tak zwany tryptyk kryminalny. Rok później ukazała się “Wiara”, po kolejnych dwóch latach “Pokuta”. Książki fabularnie nie są ze sobą powiązane, łączy je za to czas akcji. Dwa pierwsze tytuły od razu zostały nagrodzone, pierwsza otrzymała Nagrodę Kryminalnej Piły, druga Nagrodę Specjalną im. Janiny Paradowskiej (przyznawaną w ramach Nagrody Wielkiego Kalibru). Obydwie też doczekały się ostatnio nowych wydań - “Łaska” wydana została ponownie w 2024 roku, “Wiara” kilkanaście dni temu.
 
Początek lipca 1986 roku, niewielka podbeskidzka miejscowość Rokitnica. Ksiądz Jerzy Marczewski, proboszcz lokalnej parafii wraca na rowerze od jednej ze swoich schorowanych parafianek, mimo porannej pory zmęczony narastającym upałem. Kiedy wjeżdża na nasyp kolejowy coś dostrzega - na torach coś leży. Nie coś. Ktoś. Młoda dziewczyna w bluzce zalanej krwią. Nie żyje. Co z nią zrobić? Przecież nadjeżdża pociąg! Na szczęście maszynista w porę zaczyna hamować, by nie staranować ciała ani księdza… Sześć dni później do wioski przyjeżdża milicyjne wsparcie w postaci kapitana Andrzeja Witczaka. Śledztwo stoi w miejscu, lokalni policjanci nie zdołali odkryć nawet tożsamości dziewczyny. Czy Witczak będący osobą z zewnątrz tej społeczności będzie w stanie zdziałać więcej?
 
Książka rozpisana jest na prolog, dziewięć tytułowanych części i epilog. Części nie są dzielone na tradycyjne rozdziały, a rozpisane według daty, przez co czytelnik może łatwo zaobserwować jak długo trwa śledztwo i co w danym dniu się wydarzyło. Każdy dzień śledztwa dzielony jest na krótsze scenki, czasami kilkustronicowe, czasami krótsze. Narracja powieści prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego z perspektywy kilku postaci, dominują trzy osoby: Witczak, Marczewski i milicjantka Hania. Styl powieści jest spokojny, uważny, dialogi prowadzone są sprawnie, z wyczuciem, tak samo jak opisy, których stosunek do dialogów jest porównywalny. Język powieści jest dopasowany do postaci - jest młody jąkający się milicjant, są mieszkańcy Rokitnicy, którzy mówią gwarą, jest mocno pijany mężczyzna - wszystkie te zniekształcenia autorka w piśmie naśladuje, co daje bardzo ciekawy efekt. Czytało się to świetnie!
“Sprawiała wrażenie osoby, której emocje płyną bardzo płytko, tuż pod skórą, gotowe w każdej chwili wytrysnąć na zewnątrz.”
Naśladownictwo słowotwórcze jest jednak częścią czegoś większego - to jeden ze składników odpowiadających za realizm powieści. Autorka mocno skupia się na tym, by jak najwierniej oddać klimat małej PRL-owskiej, podgórskiej miejscowości, by czytelnik poczuł te wszystkie zależności międzyludzkie, wpływy, tajemnice. Rokitnica to miejsce, do którego latem zjeżdżają się letnicy, kolonie, gdzie często przebywają młodzi nocujący w namiotach. Jasny jest podział pomiędzy tych przyjezdnych a miejscowych, którzy żyją tam na stałe. Jednak w tym czasie w Rokitnicy jest ktoś jeszcze - protestujący przeciwko elektrowni, która właśnie tuż obok lokalnego jeziora powstaje, jak i ci, którzy ją budują. I ta zmienna rodzi konflikty, gdyż czasowo akcja osadzona jest na chwilę po katastrofie w Czarnobylu. Teraz zatem elektrownia budzi jeszcze większy strach niż wcześniej, a przerażeni mieszkańcy zwracają się do księdza o pomoc, o mszę, o coś, co uchroni ich przed powstaniem funkcjonującej na tych ziemiach elektrowni.
“Była przyzwyczajona do wiejskich nocy, nieraz przecież chodziła po polach, kierując się tylko światłem księżyca. Ale to było dawno, (...). Zanim starsza szeregowa uświadomiła sobie, jakie potwory czają się w ciemności.”
Jednak Rokitnica to nie tylko aktualne protesty. To też po prostu zamknięta społeczność, która przed obcymi strzeże swoich sekretów z przeszłości. I tak się składa, że wszystkie trzy postacie, które wraz z narratorem obserwujemy, to postacie mniej lub bardziej z zewnątrz. Witczak z zewnątrz jest najbardziej z całej trójki, mieszka w Bielsku-Białej, Rokitnica jest mu kompletnie nieznana. Hanka to milicjantka, która mieszka w Żywcu, jednak wioskę jako tako zna, tu mieszka jej rodzina, tu spędzała lata dzieciństwa. No i ksiądz, który parafię objął kilka lat temu, ale jakoś do tej pory czuje, że nie znalazł tak naprawdę z mieszkańcami wspólnego języka… czy to przekleństwo tego stanowiska?
Wszystkie te postacie, jak i te drugoplanowe pokazujące się w powieści, są bardzo skrupulatnie opracowane. Każdy też coś sobą reprezentuje, każdy coś za sobą ciągnie.. Wydaje się jednak, że grzechy przeszłości każdego z nich wynikają z własnej niepewności, z własnych, skrzętnie skrywanych kompleksów.
 
Bo i sama przeszłość odgrywa w tej powieści ważną rolę. I ta dalsza w postaci krzyża tuż przy torach, którego intencji nikt zdaje się nie znać, jak i ta bliższa, wynikająca z katastrofy w Czarnobylu, ale i prywatnych decyzji postaci. Przeszłość, która zostaje i dorasta wraz z człowiekiem, co doskonale widać na postaciach zarówno młodych, jak i tych wiekowych. Przeszłość często niełatwa, której wspomnienie boli. Wiele tu bohaterów, którzy chcieliby cofnąć czas, w kluczowym momencie podjąć inną decyzję… Ale czy złe decyzje nie działają jak kula śnieżna?
“Chciałbyś, żeby to było on, pomyślała Hanka. Wszyscy byśmy chcieli, bo tak byłoby najwygodniej. Ktoś z zewnątrz, kogo nie znamy. Tylko że rzeczywistość nie zawsze jest taka uprzejma, żeby dostosowywać się do naszych życzeń.”
Poprzez rozpisanie perspektywy pomiędzy milicją a duchownego czytelnik może przyjrzeć się działaniu dwóch władz w małej, PRL-owskiej miejscowości. Rozpatrując ten podział pod kątem kryminału czytelnik obserwuje swoisty mecz - kto dowie się więcej, milicjant czy ksiądz? Jednak ważny jest też kąt społeczny, w którym przyglądamy się oczekiwaniom mieszkańców co do każdej z tych władz, a zarazem ich wpływów. Warto zaznaczyć, że w czasach PRL-u obydwie stały po dwóch przeciwnych stronach barykady, więc już poprzez rozłożenie perspektywy powstaje pewien konflikt.
 
A co z tytułową wiarą? Można rozpatrywać ją pod kątem kościelnym, ale również ogólnym. Autorka świetnie oddaje wierzenia panujące w tak małej wiosce, w której z jednej strony mieszkają osoby mocno chrześcijańskie, w drugiej jednak nadal wierzące w przesądy… przesądy głęboko zakorzenione, które choć nielogiczne, jednak nie pozwalają się wyplenić.
Jest i trzecia wiara - wiara w człowieka, wiara w sprawiedliwość, wiara, że odkrycie prawdy pozwoli pogodzić się z tym, co się stało… a może odwrotnie?
“Ludzie wierzą w to, w co chcą wierzyć, i zawsze potrafią zinterpretować fakty tak, żeby się zgadzały.”
Cała powieść prowadzona jest bardzo spokojnym tempem w klasycznym nurcie - nie ma tu dzikich pościgów, strzelanek. Jest rozmowa, jest dedukcja, jest obserwacja. Dzięki temu możemy bardzo dobrze poznać całe otoczenie, przesiąknąć tylko rokitnickim klimatem niewypowiedzianej tajemnicy… Sama intryga zbudowana jest dobrze, choć myślę, że części rozwiązania można się domyśleć. Nie jest to minus, bo tutaj przede wszystkim ważny jest powód zbrodni, zrozumienie intencji, co prowadzi do dość smutnych refleksji…
“Z łagodności uczyniła broń groźniejszą niż ta, której używali aresztowani przez Witczaka bandyci.”
“Wiara” to kryminał bardzo kameralny, w którym zło skrywa się tuż pod powierzchnią, ale też jest po prostu bardzo ludzkie. Tu w centrum stoi człowiek, zarówno ze swoimi zaletami, jak i wadami, zdolny do największych poświęceń, ale i do niewyobrażalnego okrucieństwa. Jak rozróżnić, które intencje są prawdziwe? Które działanie podyktowane wiedzą, a które wiarą? Wiarą, która nawet i podszyta dobrymi intencjami, może jednak prowadzić do złego? Historia jest spójna, spokojna i na tyle uniwersalna, że mimo akcji osadzonej czterdzieści lat temu, wiele pochodzących z niej refleksji jest ciągle nad wyraz aktualne. I to w tym wszystkim jest takie smutne…
 
Moja ocena: 8/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Marginesy.



Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

września 28, 2025

Book tour ze "Znikającymi dziewczynami"!

Book tour ze "Znikającymi dziewczynami"!

10 września na polskim rynku książki pojawił się dziesiąty tom serii kryminalnej z Josie Quinn - to pierwszy poważny jubileusz w karierze pisarskiej Lisy Regan, wymaga więc on odpowiedniego świętowania. A czy możemy to zrobić lepiej jak nie zaproszeniem do lektury serii kolejnych czytelników? Dlatego wracamy do początku! Dzisiaj w świat ruszy książka, od której wszystko się zaczęło - tom pierwszy serii pt. "Znikające dziewczyny" (recenzja - klik!)! To też uzupełnienie pewnego booktourowej zaległości, gdyż logo Kryminału na talerzu na okładce serii znalazło się dopiero od tomu drugiego, a zatem to od niego ruszyły też book toury z serią... I nawet, gdy teraz pytam uczestników tych akcji, czy czytali wszystkie tomy, to bardzo często pada odpowiedź, że tak, za wyjątkiem pierwszego. Zatem teraz to nadrobimy, zapraszam na book tour wszystkich, którzy chcą przygodę z serią zacząć lub po prostu uzupełnić czytelniczą zaległość!

Serię z Josie Quinn polecam tak naprawdę wszystkim fanom kryminałów, autorka zadbała, by każdy znalazł w niej coś dla siebie.


Zasady uczestnictwa w book tourze:
  1. Książkę możecie trzymać maksymalnie 2 tygodnie od daty jej otrzymania, później wysyłacie ją dalej (adres kolejnej osoby otrzymasz ode mnie lub bezpośrednio od kolejnego uczestnika)
  2. Recenzję/opinię/film (zależy gdzie się udzielacie) proszę zamieście maksymalnie do 3 tygodni od daty otrzymania książki. Oznaczcie mój blog/IG/FB oraz Wydawnictwa Dolnośląskiego w swoim poście, wykorzystajcie któryś z hasztagów: #kryminalnatalerzu, #kryminalnatalerzupoleca, #czytajzkryminalnatalerzu, a jeśli platforma, na której publikujecie, na to nie pozwala, to po prostu wspomnijcie, że jest to książka czytana w ramach book touru organizowanego przez kryminalnatalerzu.pl. Możecie też oznaczyć autorów i autorki antologii - na pewno będą chcieli poznać Wasze wrażenia!
  3. Książkę możecie wysłać pocztą, kurierem, paczkomatem – jak Wam i odbiorcy najwygodniej, ważne, żeby przesyłka miała numer, by się nie zgubiła! Jej numer po wysłaniu od razu koniecznie wyślijcie do mnie!
  4. Książka jest do Waszej dyspozycji – możecie po niej pisać (doradzam, by używać czegoś wyraźniejszego niż ołówek), zakreślać, zaznaczać. Proszę jednak o jej poszanowanie, czyli bez gniecenia i rozrywania 😉
  5. Zostawcie w książce po sobie ślad – z przodu książki przygotuję do tego miejsce oraz wkleję małą mapkę, na której oznaczymy trasę książki – nie zapomnijcie dorysować swojego punkcika! Będę mogła sobie później powspominać! 😊
  6. Do wysyłanej paczki dorzućcie coś od siebie (herbatkę, coś słodkiego czy tym podobne przyjemności), tak by kolejnemu uczestnikowi było miło.

Zgłaszać się możecie w komentarzu pod postem tu na blogu, pod postem na IG i FB oraz w prywatnych wiadomościach na IG i FB oraz mailowo: kryminalnatalerzu@gmail.comKolejność uczestnictwa zapisywać będę według kolejności zgłoszeń (oczywiście później uczestnicy mogą dogadać zmiany w kolejności między sobą).

Listę uczestników zapiszę w tym poście we wtorek.
Książka ruszy w podróż w środę, ale listy uczestników nie zamykam, można zgłaszać się także w trakcie trwanie book toura. Zastrzegam sobie jednak możliwość zamknięcie listy, w chwili kiedy liczba uczestników przekroczy 30 osób.
W book tourze nie będą uwzględniane osoby, które trzy razy przekroczyły terminy wysyłki książki lub trzy razy nie wystawiły opinii w moich wcześniejszych BT.


Zachęcam też do udostępniania wiadomości o book tourze na swoich profilach - wystarczy, że udostępnicie post o bt, który ukazał się u mnie na IG i FB, a także do polubienia profili wydawnictwa i moich własnych 😊


W razie pytań jestem dostępna na IG i FB oraz oczywiście mailowo.


Serdecznie zapraszam do zgłoszeń, a uczestnikom życzę przyjemnej lektury!


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

Lista uczestników:
1. Anna Mucha (FB) (książka jest tu od 03.10)
2. @czytelnia.osobista
3. @zaczytana_panna
4. @poczytane_zapisane
5. @oczytane_skrzaty
6. @kamila_inaczej
7. @ahywka_p
8. @magiczny_zakatek_izy
9. @olciagamesmol
10. @sylwiaaa
11. @ilonamikulska.im
12. @annasamekbugno
13. @marza.czyta
14. @_za.czytana.bella_
15. @oczy_tana_ja
16. @malgorzatanocon
17. @jpryczek
18. @agatagorny75
19. @aga_zaczytana
20. @allbooksismylife
21. @zakochani.wksiazkach

września 26, 2025

"Bezwład" Grzegorz Kapla

"Bezwład" Grzegorz Kapla

Autor: Grzegorz Kapla
Tytuł: Bezwład
Cykl: Olga Suszczyńska, tom 2
Data premiery: 17.09.2025
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 408
Gatunek: powieść kryminalna
 
Grzegorz Kapla to człowiek gotowy na to, by chłonąć świat. Od zawsze podróżuje, odwiedza przeróżne kraje, których na koncie ma już ponad setkę. Imał się różnych zawodów, jednak pisanie było z nim od dawna - pisał dla magazynów, pisał książki non-fiction ze swoich podróży, aż w końcu napisał też powieść kryminalną. Był to “Bezdech”, debiut beletrystyczny otwierający w 2018 roku serię z policjantką Olgą Suszczyńską. I Olga z nami została, choć na tom piąty pt. “Bez przebaczenia” przyszło kilka lat poczekać. To jednak on był pierwszym, jaki ukazał się w Wydawnictwie Sonia Draga (recenzja - klik!), po nim przyszła pora na powieść osobną pt. “Krwawa Toskania” (recenzja - klik!), a teraz, w roku 2025, seria z Olgą wraca do początków - w czerwcu po ponownej redakcji na rynku ukazał się “Bezdech”, teraz, we września tom drugi “Bezwład”. Książki, mimo przynależności do serii, można czytać oddzielnie.
 
Wigilia Bożego Narodzenia, Warszawa. Olga Suszczyńska siedzi sama w domu, pije i wspomina. Zanim jednak pod natłokiem myśli zrobi coś naprawdę głupiego, dzwoni jej telefon - to dyżurny. Prosi ją, by pojechała pod most Śląsko-Dąbrowski na Pradze, mimo że to nie jej rejon. Polecenie przyszło z góry, to dziwna zbrodnia, nieoczywista, a że Olga jest jedną z tych bez rodziny, to czy nie najlepiej zajmie się sprawą zmarłej kobiety w okresie świąt Bożego Narodzenia? Zatem jedzie, a to co na miejscu zastaje, faktycznie ją dziwi... piękna, elegancko ubrana kobieta, która zmarła dosłownie chwilę temu. Czy sama to sobie zrobiła, czy ktoś jej w tym pomógł? To jednak nie jedyna zagadka, z którą przyjdzie Oldze zmierzyć się w te święta. Jej przełożony wręczając jej prezent świąteczny, podsuwa też kilka zapisanych szyfrem kartek. Podobno prowadzą do skarbu, złota ukrytego w czasach PRL-u, które teraz umierający milicjant przekazał swojej córce. Co kryje się za tą zagadką, do czego ten trop poprowadzi? Czy w ogóle jeszcze istnieje to, do czego poprowadzić miał?
“W końcu chodzi o przestępstwo. Ale co to jest przestępstwo? To przekroczenie norm moralnych. A moralność jest przecież względna, bo jest kwestią umowy.”
Książka rozpisana jest na prolog, 38 rozdziałów i epilog. Rozdziały dzielone są na dwa czasy: teraz i wtedy. Teraz to okres pomiędzy Bożym Narodzeniem a świętem Trzech Króli, wtedy to koniec lat 50-tych XX wieku i później. Z początku przeważa część współczesna, z biegiem lektury jednak teraz i wtedy pisane są naprzemiennie. Styl powieści jest spokojny, jest w nim miejsce na to, co wokół - przede wszystkim czuć w nim wrażliwość na szeroko pojętą sztukę, muzykę, literaturę, jak i na drugiego człowieka. Sposób budowy zdań dopasowany jest do przekazu - jeśli coś ma wywrzeć wrażenie, pisane jest w zdaniach krótkich, esencjonalnych. Jeśli coś wymaga zrozumienia, zdania się wydłużają, robią się bardziej opisowe. Język jest plastyczny, jest środkiem przekazu tego, ku czemu autor chce zwrócić uwagę.
“To musi być przyjemne, kiedy się napisze książkę, nie sądzi pan? Kościoły znikają, ruiny znikają, a książka jednak zostaje.”
Bo choć historia oparta jest o dwie zagadki kryminalne, to tak naprawdę nie zajmują one za wiele miejsca w fabule. Na pewno sprawa współczesna, sprawa zmarłej kobiety zostaje gdzieś w tle, dopiero pod koniec powieści bierzemy się za jej wyjaśnianie. Ma to oczywiście swoje uzasadnienie w czasie fabularnym - w święta Olga niczego od nikogo się nie dowie… Druga zagadka jest nieco bardziej absorbująca, dlatego że wikła się w prywatny życie bohaterki. Pomaga jej w niej znajomy, który właśnie ją odwiedził, z którym Olga czuje się dobrze i blisko. Tylko czy ma jeszcze siłę i odwagę, by faktycznie się przed kimś odsłonić? Ta sprawa wydaje się powiązana z fragmentami z przeszłości. Te z początku są mocno zagmatwane, mocno polityczne, sama trochę gubiłam się w rozmowach postaci, nie umiałam się połapać jaki mają plan. Coś o napadach, coś o przykrywkach i tajnych akcjach… trochę to trwało zanim sytuacja się wyklarowała - wtedy polityka oddaje miejsce samej akcji, choć może raczej po prostu stoi z nią na równi, ale to wystarczy. Jest akcja, jest tajna misja, coś się dzieje. Tylko jak prowadzi to do skarbu? Ten wątek dodaje powieści nieco szpiegowskiego, lekko sensacyjnego dreszczyku, rozwiązanie zaskakuje. Zresztą zagadka współczesna też ma ciekawe zakończenie.
“Wszystko się pochrzaniło przez politykę. Zawsze jest przez politykę. Jednego dnia masz robić tak i tak, a drugiego okazuje się, że to, co było dobre, od teraz jest już złe.”
Tym jednak, co w powieści przoduje, jest po prostu postać Olgi. Kobiety poharatanej przez życie, która ten największy ból tłumi w sobie wódką. Olga nie jest rozważna, nie jest też maszyną do tropienia przestępców, dla niej sprawy kryminalne są po prostu tym, co trzyma ją w pionie, daje jej powód, by wstać z łóżka. Teraz jednak jest już na takim etapie, że chciała kogoś w swoim życiu mieć, kogoś, kto, kiedy trzeba, przytuli… ale czy ona sama jeszcze się do tego nadaje? Bardzo lubię kreację tej postaci, Grzegorz Kapla mocno skupia się na jej emocjach, które są trudne, bolesne, ale tak bardzo ludzkie, tak bardzo kobiece. To jedna z najbardziej wiarygodnych postaci kobiecych wykreowana przez mężczyznę, co po raz kolejny mnie zaskoczyło.
“- O czym myślisz? - zapytał i otoczył ją ramieniem.
Nie zaprotestowała, ale odruchowo skuliła się w sobie i natychmiast zrozumiała, że to poczuł. Nie wiedziała, dlaczego to zrobiła. Przecież chciała tego ramienia. Wręcz pragnęła. Pomyślała, że jeśli wciąż dostajesz po grzbiecie, to kulisz się nawet, jeśli ktoś chce ci opatrzyć rany.”
Emocje głównej bohaterki, w ogóle każdego, kto się w tym tomie pojawia, podkreślane są przez czas, w jakim rozgrywa się akcja. Czas Bożego Narodzenia, czas rodzinny, kiedy wszyscy mają wolne od pracy, skupiają się na prywatności. Czas dla samotnych trudny, czas, kiedy nawet wielkie miasta mogą wydawać się wyludnione. I tymi pustymi, płaczącymi deszczem (polska zima...) ulicami przechadza się Olga szukając rozwiązania zagadek i samej siebie…
“A może nawet padało, bo kiedy stanęła przed nim, pomyślałam, że nawet kamień płacze, taki mokry. A ona nie potrafi. I już nigdy nie będzie umiała. Że taka właśnie jest cena. Nie zapominasz. Czas nie leczy z takich spraw. Po prostu twardniejesz w tych miejscach, które są potrzebne, żeby się przytulać. Po prostu już nie pragniesz.”
“Bezwład” to tak naprawdę powieść trudna do jednoznacznego określenia. Choć oparta jest o aż dwie zagadki kryminalne, to nie jest typowym kryminałem. Autor miesza w jednej opowieści wielką politykę i małego człowieka, emocje po stracie i ból dalszego istnienia, kiedy wydaje się, że świat się zatrzymał. To powieść poruszająca, ale przez zagmatwany początek jednak lekko nierówna, choć myślę, że dalsza część ten niełatwy start wynagradza. Na pewno jest to coś dla czytelników, którzy nie boją się sięgać po powieści niestandardowe pod kątem fabuły i stylistyki, dla których uważność bycia i odczuwanie świata jest ważnym punktem codzienności.
“Człowiek powinien godnie iść, wiesz? Nawet jeśli godność jest wszystko, co posiada.”
Moja ocena: 7/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Sonia Draga.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

września 25, 2025

"Poszukiwany ochroniarz" Andreas Ek

"Poszukiwany ochroniarz" Andreas Ek

Autor: Andreas Ek
Tytuł: Poszukiwany ochroniarz
Cykl: Joel Adler, tom 2
Tłumaczenie: Saga Egmont
Data premiery: 22.09.2025
Wydawnictwo: Saga Egmont
Liczba stron: 335
Audiobook: 7 godz 50 min, czyta Filip Kosior
Gatunek: powieść sensacyjna

Andreas Ek to szwedzki policjant, który został autorem powieści kryminalnych i sensacyjnych. Od niecałych dwudziestu lat pracuje w policji, aktualnie jako technik medycyny sądowej badający miejsca zbrodni. Za sobą ma też wiele różnych przebytych kursów doskonalących, które nie tylko ułatwiają mu pracę, ale i dostarczają wiedzy uwiarygodniającej jego twórczość literacką. Za pisanie wziął się w roku 2014, wtedy to pojawił się jego debiut “Furia”, thriller o rozprzestrzeniającym się śmiertelnym wirusie. Od tego czasu stworzył trzy różne cykle kryminalne, jak i w tym roku napisał powieść w duecie z inną znaną szwedzką autorką Anną Karoliną. Jego seria z Joelem Adlerem liczy trzy tomy, czwarty jest w przygotowaniu. Porównywana jest do brytyjskiego Jacka Reachera, tyle że przekształconego na realia szwedzkie. W Polsce książki autora obecne są od dwóch lat, w tym czasie wydany został jego debiut oraz dwa tomy z Joelem Adlerem - wszystkie trzy dostępne są tylko w formie elektronicznej.
 
W Szwecji dochodzi do porwań bogatych, młodych dziewczyn - sprawcy za każdym razem żądają okupu, nigdy jednak swoich zakładniczek nie wypuszczają. Zaniepokojony tym Louis, przedsiębiorca pochodzenia meksykańskiego, zaprasza Joela Adlera do współpracy - chce, by Joel pełnił funkcję kierowcy i ochroniarza jego córki Izabeli Tylko na dwa miesiące, zanim dziewczyna nie wyjedzie na studia. Rola Adlera nie wydaje się trudna, nie ma broni, ma tylko być z dziewczyną widziany, bo nikt nie odważył się jej zaatakować. I choć od razu po wyjściu z więzienia Joel planował zrobić coś innego, to tej oferty pracy odrzucić nie może - jest zwyczajnie za hojna.
 
Książka rozpisana jest na prolog, 70 króciutkich rozdziałów i epilog. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie z perspektywy Joela oraz Enrique, nastoletniego chłopca, który pracuje dla kartelu przetrzymującego dziewczyny. Narrator przede wszystkim skupia się na oddaniu tego, co się dzieje, na wymianie zdań i gestów pomiędzy postaciami, nie zapomina jednak też o tych, z perspektywy których narrację oddaje - czytelnik co nieco o sposobie myślenia obydwu tych postaci się dowiaduje. Stylistycznie książka jest prosta, zdania krótkie, nieskomplikowane, dialogi sprawne i dość realistyczne, choć kiedy w rozmowach pojawiają się meksykańscy rozmówcy, to pojawia się również tendencja do nadmiernego powtarzania słowa “puta”. Poza tym jednak książkę czyta się płynnie, a króciutkie rozdziały i proste zdania dodają jej dynamizmu.
 
Oczywiście, jak to w powieściach sensacyjnych bywa, największy nacisk powieści położony jest na akcję. I choć już w prologu zaczynamy od porwania, to w pierwszym rozdziale i kilku kolejnych dostajemy dość spokojny wstęp - Joel jeszcze siedzi w więzieniu, zaznajamiamy się z jego sytuacją zarówno tam, jak i od razu po opuszczeniu murów więziennych. Z biegiem lektury akcja systematycznie przyspiesza, pojawiające się od czasu rozdziały z perspektywy Enrique sprawiają, że czytelnik dostaje szerszą perspektywę losu porwanych dziewczyn i nieśmiałą analizę jednego z tych złych. Wszystko dąży do punktu kulminacyjnego, w którym bijatyki, strzelanki, gonitwy są na porządku dziennym. Akcja zatem jest dość prosta, bardzo typowa w gatunku sensacyjnym - dokładnie wiemy, czego możemy się spodziewać, nie ma w niej większych zaskoczeń, choć może przysłowiowy diabeł tkwi w szczegółach, jest bowiem jeden twist, który faktycznie zmienia nieco perspektywę tego, czego Joel w tej historii doświadcza.
 
Tym, co w tej historii jest przerażające, to stopień okrucieństwa, z jakim traktowane są dziewczyny. Poddawane są woli swoich prześladowców, którzy dręczą i wykorzystują je na wszelkie sposoby. Autor nie ucieka przed opisami tego, co się z nimi dzieje, jest w nich nawet dość bezwzględny, wydaje się, że próbuje oddać, jak wiele zła i niepotrzebnej brutalności czeka młode kobiety na tym świecie, a równocześnie obrazuje sposób, w taki w tych zagadnieniach działają kartele. Jednak mimo świadomości tego, że w naszej rzeczywistości faktycznie dzieją się tak brutalne rzeczy jak w książce opisane, to nie można uznać ujęcia tego tematu za nowoczesny - sama czytałam już ogromną liczbę książek z podobnymi motywami, więc przy lekturze tej miałam wrażenie powielania tego, co już kiedyś czytałam. Odbiór jej zależy więc od historii lektur wcześniejszych danego czytelnika.
“Mimo że przebywał w najbardziej niegościnnych krajach świata i widział okrucieństwa, które wielu ledwo mogło sobie tylko wyobrazić, zawsze dziwiło go, że istnieje tylu bandytów. Ludzi, którzy już dawno powinni stracić prawo do życia. Ludzi zarabiających, tworząc innym piekło na ziemi.”
Na pewno dobrym pomysłem było wprowadzenie postaci i perspektywy Enrique, bo tak naprawdę to najlepiej wypracowany bohater powieści. Postać pozornie zła - przecież pracuje dla kartelu, nikomu nie mówi o przestępstwach, ani samym dziewczynom nie pomaga, z drugiej jednak strony tylko on w powieści prezentuje jakieś wątpliwości. Nie jest zimny i bezwzględny jak wszyscy członkowie kartelu, a jego decyzja o pracy dla nich wynika raczej z głupoty i z biedy, przez którą sam chłopiec pewnie nie widział innego wyjścia z sytuacji. Czy to go tłumaczy? Z pewnością nie, ale dzięki temu, że narrator przedstawia nam jego dylemat, postać nabiera dla czytelnika realności.
Poza nim postacie wypadają dość szablonowo. Joel to były oficer służb specjalnych, który w sytuacjach teraz doświadczanych dopatruje się podobieństw z akcjami z jego misji odbytych w przeszłości. Wielki, silny, ale i mądry, pełen szacunku dla innych, przede wszystkim kobiet. Nie ma oporów, by w imię dobra bić, a nawet zabijać, choć wydaje się, że robi to w ostateczności. Przemoc jednak jest dla niego punktem stałym w walce z tymi, których uznaje za złych.
Pozostali mężczyźni w powieści to albo biznesmeni, albo ci naprawdę źli, a kobiety są piękne, uwodzicielskie, bogate i raczej dość rozpieszczone.
 
Ostatnim punktem, na który trzeba zwrócić uwagę jest miejsce akcji. Szwecja przedstawiona w tej powieści nie jest miejscem bezpiecznym. Tu działa mafia meksykańska, tu obcokrajowcy brutalnie wyrównują swoje porachunki. Bogacze czują się ustawieni ponad prawem, przestępcy żyją poza nim, a typowo szwedzkich przedstawicieli tego kraju po prostu nie ma. Tak naprawdę ten tytuł równie dobrze mogłaby się toczyć w Meksyku czy w jakimkolwiek innym hiszpańskojęzycznym kraju.
 
“Poszukiwany ochroniarz” to typowa powieść sensacyjna, w której źli nie hamują swojego okrucieństwa, a dobrzy zwalczają ich tę samą bronią na przemoc reagując przemocą. Widać, że autor mocno trzyma się ram gatunkowych dopasowując do nich i tempo akcji, i kreacje postaci, są jednak również detale, w których próbuje coś urozmaicić. Na uwagę zasługuje budząca dylematy kreacja nastolatka na usługach kartelu oraz dobry finalny twist, który ciekawie spina opowieść w jedną całość. Na pewno fani powieści sensacyjnych nie uznają tej powieści za stratę czasu, ja jednak utwierdziłam się w przekonaniu, że typowy przedstawiciel takiego gatunku to ciągle nie to czego w literaturze szukam.
 
Moja ocena: 6/10
 
PS. “Poszukiwany ochroniarz” to drugi tom serii z Joelem Adlerem, ale bez problemów można też traktować ten tytuł jak powieść osobną.
 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Saga Egmont.


Dostępna jest też w abonamencie 


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!

września 22, 2025

"Mordercza pani Shim" Jiyoung Kang

"Mordercza pani Shim" Jiyoung Kang

Autorka: Jiyoung Kang
Tytuł: Mordercza pani Shim
Tłumaczenie: Klaudia Szary
Data premiery:10.09.2025
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 360
Gatunek: powieść kryminalna
 
Od dobrych kilku lat na polskim rynku książki coraz wyraźniej zaznacza się literatura azjatycka, a to otwiera przed polskim czytelnikiem nowe horyzonty, podsuwa nowe kultury i daje możliwość zbadania innego podejścia do gatunku powieści kryminalnych. I właśnie do istniejącego już zbioru dołączył kolejny ciekawy tytuł: “Mordercza pani Shim” koreańskiej autorki Jiyoung Kang. Na jej rynku rodzimym ma wysoką pozycję, jej powieści doczekały się wielu ekranizacji, które nawet polski odbiorca może zobaczyć - na Disney+ dostępny jest serial A shop for killers powstały na podstawie jej książki. Jednak to właśnie “Mordercza pani Shim” ruszyła w świat - została przetłumaczona na dwadzieścia języków, a w samej Korei sprzedała się w nakładzie ponad 200 tysięcy egzemplarzy. Co ciekawe, autorka zdecydowała się na jej wydanie dopiero teraz, dokładnie w 2022 roku, choć napisała ją dużo wcześniej - to była jej powieść przełomowa, a duch głównej bohaterki od tego momentu stale podbudowywał jej pewność siebie w momentach zwątpienia.
 
Historia pani Shim rozpoczyna się w chwili, gdy dociera do niej informacja, iż jej aktualna pracodawczyni, właścicielka masarni, trafiła za kratki za uprawianie hazardu. Pani Shim nie zamierza jednak rozpaczać, nie stać jej na to - sama ma już 51 lat i dwójkę dzieci na trzymaniu: syna, który powinien iść teraz na studia i córkę w ostatniej klasie gimnazjum, których utrzymanie od kilka lat, od kiedy jej mąż zmarł, jest tylko na jej głowie. Dlatego też od razu rozgląda się za nową pracą - kierując się względem zarobkowym dzwoni do agencji detektywistycznej Smile. Tam, gdy tylko zdradza, że od lat w pracy zawodowej posługuje się nożem, do razu dostaje zatrudnienie. Ale czy powinna je przyjąć? Po poznaniu kwoty wynagrodzenia i zapewnieniach pracodawcy, że w tematach ostatecznych biorą się tylko za tych, którzy naprawdę na to zasługują, postanawia usunąć swoją moralność w cień i przyjąć propozycję pracy. Czy teraz w końcu jej rodzinie będzie żyło się lepiej?
“Nie ma złych ludzi, są jedynie złe uczynki. W to przynajmniej chciałam wierzyć.”
Książka rozpisana jest na nienumerowane rozdziały różnej długości podzielone są według postaci, które w danym momencie wcielają się w narrację. Przeważa w nich pani Shim, to ona jest w centrum tej historii, choć jej przewaga nie jest znacząca. Narracja pisana jest w pierwszej osobie czasu przeszłego, język dopasowany jest nieznacznie do każdego z narratorów. Sama budowa powieści jest ciekawa - zaczynamy fragmentem akcji (ale prowadzonej w przyjemnym, spokojnym tempie), w którym pani Shim dostaje pracę i wykonuje pierwsze zlecenie. Później powieść przekształca się w coś na zasadzie zbioru opowiadań - każdy rozdział to inny człowiek z otoczenia pani Shim, który opowiada swoją historię tylko nieznacznie połączoną z główną bohaterką. Pod koniec wracamy do akcji, którą poznajemy z kilku perspektyw, a zatem nie toczy się ona w pełni linearnie - jedna osoba opisuje swój punkt widzenia, by zaraz kolejna zrobiła to samo, a czytelnik w ten sposób może poznać podejście do sprawy każdego z zainteresowanych.
Rozpatrując historię pod kątem stylu, jest on raczej opisowy, dialogów w porównaniu do snujących swoją opowieść postaci, nie ma za wiele, choć kiedy już się pojawiają, budowane są przyjemnie. Książkę czyta się dobrze, polski czytelnik pewnie będzie potrzebował chwili, by przywyknąć do obco brzmiących imion i nazwisk, jak i nazw potraw, które w powieści odgrywają ważną rolę. Wszystkie niezrozumiałe słowa tłumaczone są w słowniczku zamykającym książkę.
“Śmiałam się, kiedy popełniałam błędy, kiedy zacięłam się w rękę, nawet kiedy przyszło mi samodzielnie rozebrać mięso sześćsetkilowej krowy. Chyba całe życie śmiałam się w tych chwilach, w których inni by płakali.”
Historia kryminalna jest dość prosta pod kątem samej akcji, choć pod kątem ilości wątków spinających się w jedną historię - rozbudowana. I właśnie te pojedyncze wątki wydają się ważniejsze od samej akcji, która nabiera charakteru pretekstu do pogadania o różnych odcieniach rodziny. W warstwie dosłownej historia jest utrzymana w konwencji bajki dla dorosłych - przekoloryzowana, momentami dość daleka od realności, albo dzięki lekkiemu, podszytym humorem stylowi, w żadnych wypadku to nie przeszkadza.
“Jak moglibyśmy oczekiwać od pani popełnienia samobójstwa, skoro nie płacimy za panią żadnych składek ubezpieczeniowych?”
Książka składa się z wielu różnych historii - klientów pani Shim, jej dzieci, współpracowników, a nawet osób pozornie z nią niezwiązanych. Większość z nich utrzymana jest we wspomnianej konwencji, jedna tylko zdaje się mocno osadzona w dość makabrycznej grotesce, co powstrzymuje mnie, by książkę określić jako cosy crime. Poprzez tę mnogość historii sama akcja traci na znaczeniu, a zyskują je ludzie, których życiom się przyglądamy. Są bogaci i biedni, są dzieci i dorośli, są osoby wymyślające sobie problemy i takie, które udają, że problemów nie ma. Szeroki obraz społeczeństwa i charakterów, które dla polskiego czytelnika momentami mogą wydawać się odległe, bo i sama kultura azjatycka w porównaniu do naszej taka jest i to zarówno pod kątem wagi szacunku do wieku czy popularności operacji plastycznych. Z największą przyjemnością za to odkrywałam po raz kolejny wagę posiłków, jaką cieszą się w kulturze azjatyckiej. Książka wypełniona jest wspólnym jedzeniem, gotowaniem czy kupowaniem przekąsek na mieście. Tam, gdzie ludzie, tam i jedzenie, a dla polskiego czytelnika, a zarazem miłośnika kulinariów odkrywanie kolejnych ciekawych dań będzie nie lada przygodą!
“Uznawałem, że pełny żołądek to jeden z warunków koniecznych do tego, by człowiek mógł być dobry. Duży odsetek przestępców stanowią osoby głodne, w których zło wykiełkowało na gruncie poczucia życiowej porażki.”
Oczywiście mimo różnic kulturowych, w powieści można znaleźć też spostrzeżenia uniwersalne. Przede wszystkim autorka zwraca uwagę na niewidzialność osób starszych w społeczeństwie, w tym przypadku kobiet. Pani Shim, która przecież licząc sobie 51 lat,jeszcze specjalnie stara nie jest, widziana jest przez innych jako staruszka. A przez to z łatwością jest lekceważona, niedostrzegalna. To w jej nowym zawodzie spory atut, nikt nie podejrzewa starszej pani o doskonale posługiwanie się nożem na miarę wytrawnego mordercy.
“Zakładałem, że bez względu na wiek morderczyni miałaby bystre spojrzenie oraz silne, zwinne ciało, tak jak Hancheol czy Park. Tyle że kiedy wyobrażałem sobie kobietę po pięćdziesiątce, w głowie miałem mają mamę: niską i drobną, z setkami małych, podobnych do sprężyn, loków. (...) Wyobraziłem sobie mamę zakasującą spódnicę w kwieciste motywy i wyciągającą spod niej dwa pistolety. Zaśmiałem się.”
Jednak nie tylko to jest nam bliskie. Bliskie są też relacje rodzinne, poświęcenie, do jakiego zdolne są matki, by ich dzieciom nie stała się krzywda, by żyło im się dobrze. Obserwując panią Shim, obserwujemy też jej dzieci, to jak one postrzegają matkę i ich własne życie, jak chcą uczestniczyć w nim wraz z nią. To miły obraz, choć brak otwartości w komunikacji i u nich powoduje trochę problemów…
“- Wydaje ci się, że cały świat należy do ciebie, bo się uczysz? Otóż nie. Kobietą staniesz się dopiero wtedy, jak wyjdziesz za mąż, a człowiekiem, kiedy urodzisz dziecko. Więc nie przewracaj mi tu oczami! - Chciałam jej przekazać, że najważniejsze jest jej szczęście, czemu więc z moich ust padły tak staromodnie brzmiące słowa? Naprawdę nie wiem. Czy skoro wyszłam za mąż i urodziłam dzieci, sama mogła uchodzić za osobę dorosłą, za człowieka? Nie byłam tego pewna.”
“Mordercza pani Shim” to trochę taka bajka dla dorosłych. Utrzymana w lekkiej, podszytej humorem i absurdem konwencji, opowiada o tym, co dla człowieka ważne. O rodzinie, o miłości spełnionej i niespełnionej, o potrzebie bliskości, świadomości, że jest ktoś obok z kim można cieszyć się wspólnym posiłkiem. O poświęceniu, na które jesteśmy w stanie się zdobyć, kiedy w grę wchodzi dobro tych, którzy mają dla nas znaczenie. Czy to wartościowanie życia? Pewnie tak, choć zawsze za takimi wyborami kryje się jakaś głębsza historia - i tutaj właśnie ją dostajemy.
“(...) aby być dobrym mordercą, trzeba pracować w pojedynkę oraz nauczyć się szykowania wielu scenariuszy na jedną sytuację.”
Moja ocena: 7,5/10
 
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Literackim.


Podoba Ci się to, co robię?
Wesprzyj mnie na patronite.pl/kryminalnatalerzu i dołącz do grona moich Patronów!