Autor: Anna
Bimer
Tytuł: Świat
Machulskich. Biografia rodzinna
Data premiery: 12.11.2024
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 328
Gatunek: wspomnienia
/ literatura faktu /biografia
Anna Bimer to dziennikarka i autorka kilku
książek biograficznych oraz poradników. Pracowała dla takich magazynów jak
Pani, Polska The Times czy Zwierciadło, a ci sięgający nie po magazyny, a
książki mogą kojarzyć ją prawdopodobnie z biografii Krzysztofa Krawczyka. Teraz
wzięła na tapet temat nie jednej osoby znanej w kręgach popkulturowych, a całej
rodziny - rodziny Machulskich, czyli Jana, Haliny i ich syna Juliusza.
“Może
rozpoczynanie opowieści o rodzinie filmowej na miarę Douglasów czy Fondów od
scenki humorystycznej, w której ktoś otarł się o faux pas, byłoby nie na
miejscu, gdyby nie fakt, że ich nazwisko kojarzy się z komedią, a zwłaszcza z
pogodnym, zupełnie nienadętym, serdecznym nastawieniem do ludzi i świata.”
Jan i Halina poznali się w latach 50-tych
ubiegłego wieku, w czasach, gdy w Polsce ustrój komunistyczny rozkwitał.
Obydwoje żywo zainteresowani sztuką, aktorstwem i reżyserią, rozpoczęli romans
nie tylko ze sobą, ale z filmem i teatrem. I to na tym drugim autorka tej
książki się skupia. Punktem centralnym tej publikacji jest ich praca w Teatrze
Ochoty i przeległemu do niego Ognisku, w którym już w wieku nastoletnim, późnej
też dziecięcym, członkowie mogli rozwijać swoje pasje, zainteresowania i
otwartość na świat. I tak robili - to tam na zajęcia uczęszczali Piotr Adamek,
Katarzyna Figura czy Agnieszka Dygant, gdzie mieli styczność z aktorami teatru,
nieco starszymi twórcami jak na przykład Cezary Pazura. W latach 80-tych
zabłysnęła kolejna gwiazda Machulskich - to ich syn Julian debiutował na dużym
ekranie filmem “Vabank”, który rozjaśnił Polakom czas stanu wojennego, zmienił
postrzeganie kina, a i jego ojca, który do tej pory w filmach grywał role
amantów, a tu pojawił się jako krętacz i złodziej.
“Za
krótki mamy żywot, żeby pozwalać sobie na taki luksus jak czekanie. Trzeba
pracować i działać już ze zdwojoną energią. Szkoda czasu.”
Książka rozpisana jest na wstęp i 23
nienumerowane, ale tytułowane rozdziały, zamykają ją dosyć skromne przypisy,
ale też nic dziwnego, gdyż większa część tej opowieści osadzona jest po prostu
na wypowiedziach wychowanków Ogniska, aktorów, reżyserów i współpracowników
Machulskich. Każdy rozdział opatrzony jest też dużą, stronicową fotografią,
sporo przedruków zdjęć można znaleźć też i w ich środku - zdjęcia nie są
ułożone chronologicznie, nie zawsze też mają odniesienie akurat do tego, co
jest w tym momencie przytaczane w tekście. Są to i zdjęcia z planów filmowych i
prywatne, uwieczniają nie tylko Machulskich, ale też ich wychowanków, ich
podboje scenowe czy wspólne warsztaty. Przedruki są czarno-białe.
Historie opisane w książce ułożone są mniej
więcej w porządku chronologicznym, jednak niewiele jest tu przytaczanych dat,
czego można by spodziewać się po biografii. To są raczej opowieści, luźne
wspomnienia wpływu Machulskich na sztukę, na ludzi, którzy później tę sztukę
nieśli, dalej ją niosą. Nie ma tu za wiele historii prywatnych, na samym
początku książki autorka stara się wprowadzić nas w rodzaj związku, jaki
połączył Jana i Halinę, ale niespecjalnie jej to wychodzi, ewidentnie woli
oddawać głos innym - na pierwszych stronach książki zatem korzysta z bardzo
lapidarnych wpisów samego Jana, który przez większą część życia prowadził coś w
formie dzienników. Poprzez te wpisy przytacza początek związku z Haliną, w
czasie którego zdają się parą pasującą do siebie pod każdym względem, a
równocześnie obrazują, jak dziwnie wtedy wyglądały kulisy teatru - Jan jako
młody aktor skarży się, że reżyser ma się za boga, że nie ma miejsca na
aktorską inwencję twórczą. Pod tym kątem jest to dobry wstęp to tego, co
później z Haliną zrobią dla swoich wychowanków.
I tak przechodzimy do lat 70-tych, kiedy to
Jan Machulski został dyrektorem Teatru Ochoty, a Halina Machulska stworzyła
przy teatrze Ognisko skierowane do młodych, do nastolatków, którzy chcieli
chłonąć wiedzę humanistyczną. Jan cały czas był także aktorem, gdzieś tam
jeszcze był rektorem Filmówki w Łodzi, jednak znowu - fakty, daty, tytuły mają
tutaj raczej drugorzędne znaczenie, bo skupiamy się na IDEI, na tym, co Machulscy
zrobili dla swoich wychowanków, a później co ich potomek zrobił do polskiego
kina. I tak gdzieś przed setną stroną zaczynamy zgłębiać się w historię
opowiadaną przez kilka głosów, m.in. Piotra Adamka, Agnieszkę Dygant, Katarzynę
Figurę, Cezarego Pazurę, Jerzego Stuhra. Wypowiadają się nie tylko aktorzy, bo wychowankowie
Ogniska prowadzą działalność szeroką, nie wszyscy zostali aktorami czy
reżyserami. Mamy też dziennikarzy, prezenterów telewizyjnych (Krzysztof Ibisz),
fotografów (Marcin Tyszka), psychologów, działaczy społecznych, gdzieś tam
nawet ktoś wspomniał o politykach. Łączy ich Ognisko, Teatr Ochoty i Machulscy,
którzy nauczyli ich wolności w wyrażaniu siebie.
“Teatr
Ochoty, a nie Ochota! - podkreślał zawsze Jan Machulski i dodawał: Dzielnica to
jedna, ale takie miejsce wzięło się z ochoty na teatr.”
Autorka poprzez wypowiedzi swoich rozmówców
rysuje obraz małżeństwa, które wspierało młodych w drodze do celu, które uczyło
ich, że normalnym jest upadać, ale warto się później podnieść. Że świat jest
pełen barw, dobra i zrozumienia, a żyjący w nim człowiek najmocniej z niego
skorzysta, gdy będzie patrzył na to wszystko z otwartością, gdy nie pozwoli, by
problemy, naleciałości systemu czy inne ograniczenia zamknęły mu drogę do
wolności. Ta owartość w podejściu do świata ewidentnie odbiera od tego, co
oferowały tamte czasy, sprawiając, że podejście propagowane w Ognisku było na
ten czas mocno innowacyjne. Halina opisana jest przede wszystkim jako świetna
pedagożka, która lubiła spontaniczność, ale też pilnowała, by jej uczniowie
przestrzegali zasad mających na celu wyrażać szacunek dla innych. Uczyła ich współpracy
opartej o zdrowe zasady, z przyjaznym nastawienie do drugiego człowieka, a nie
uczuciem zazdrości i konkurencji. Jan działał jako aktor i dyrektor teatru,
którego zmienił oblicze - u niego każdy biorący udział w tworzeniu spektaklu
miał głos, sprawił, że sztuka stała się wspólnym doświadczeniem - nie tylko
aktorów i wszystkich tych, odpowiedzialnych za oprawę techniczną spektaklu, ale
i samych widzów. To on pokazał, że teatr jest dla ludzi niezależnie od ich
wykształcenia, statusu czy posiadanego majątku.
“Piętno
Machulskich nosimy w płatach czołowych. I jest nim otwarcie na drugiego
człowieka.”
W aktualnych czasach może nie robi to na nas
tak dużego wrażenia, dlatego też tak ważne jest tło lat, kiedy wszystko to się
wydarzyło. To był smutny, szary PRL, czasy, gdy Polska była odcięta od Zachodu,
i choć może z budżetami na film było łatwiej, to działała też cenzura, kontrola,
były tematy, o których mówić nie można. Wychowankowie Ogniska skarżą się, że w
tamtych czasach w szkołach panował okropny rygor, że słowo nauczyciela było
święte i trzeba było wyznawać tylko jedne wartości. Obraz Ogniska i Teatru
Ochoty, gdzie Machulscy promowali wolność w wyrażaniu siebie, popierali
rozwijanie własnej indywidualności i zwyczajną walkę o to, by móc robić to, co
się kocha, brzmi naprawdę odważnie, postępowo i chwalebnie.
“Każdy
spektakl u Machulskich był jak wydarzenie społeczne, widzowie często
kontynuowali dyskusję pod teatrem, podwozili się do domów, zarażali się
naturalnym klimatem tego miejsca, a mówimy o czasach, w których podejrzliwość
do obcych malowała się na każdej twarzy.”
Wydawać by się mogło, że jest książka to ładna
laurka. Nie do końca tak jest, autorka pozwala swoich rozmówcom też na
delikatne słowa krytyki, poprzez które obraz zarówno Haliny, jak i Jana, staje
się bardziej ludzki. Obydwoje mieli swoje wady, nie byli to przecież ludzie
święci, nie tylko dla swoich wychowanków, ale i, a może przede wszystkich dla
syna, który przejął od nich poczucie wolności i kreatywności, ale ucierpiał po
prostu jako syn, którego rodziców nigdy nie było w domu.
“Z
teatru bardzo często robi się wielką tajemnicę. A Janowi i Halinie Michalskim
chodziło przecież o to, żeby tę tajemnicę odkryć, żeby nią skusić, oczarować,
przyciągnąć.”
Jednak znowu - nie na ich prywatnych relacjach
się tutaj skupiamy. O Juliuszu zaczynamy więc czytać w momencie jego filmowego
debiutu w latach 80-tych, kiedy to w kinach ukazał się “Vabank”. Juliusz
debiutował jako zaledwie 23-latek, a jego film był bardzo amerykański jak na
polskie standardy. W tym momencie autorka znowu przytacza fragment dzienników
Jana Machulskiego, który w tej produkcji odgrywał główną rolę, ale która, jak
wspomniałam już, była dla niego wyzwaniem, wyjściem ze strefy komfortu. I choć
znowu wpisy są jeszcze bardziej lapidarne niż wcześniej, to jednak czuć z nich,
jak dużą frajdę autorowi to przyniosło.
Oczywiście „Vabank” to tylko początek, późniejsze
rozdziały zaczynają się przeplatać - raz poznajemy smaczki z planów filmowych
Juliusza, by znowu zaraz wrócić do wspomnień wychowanków Ogniska.
“Ognisko
to dla mnie połączenie Akademii pana Kleksa z Harrym Potterem.”
Podsumowując, w “Świecie Machulskich” poprzez
głosy swoich rozmówców Anna Bimer odrysowuje rolę, jaką Machulscy odegrali w
trudnych dla sztuki, dla filmu i teatru latach PRL-u. W czasie tych rozmów
często podkreślane jest, jak ważne jest uczenie się od dziecka otwartości,
pokonywanie lęków i wzmacnianie tego zwyczajnego poczucia wolności. Wielu z
wychowanków osiągnęło sukces właśnie dzięki temu, bo nie bało się walczyć o
siebie, nie bało się próbować. I mowa tu nie tylko o aktorach, ale ogólnie, po
prostu o otwartości na świat. Mocno wzruszający jest ostatni fragment przytaczany
z rozmowy z Katarzyną Figurą, właśnie o tych zasługach, tych największych,
jakie wyniosła z Ogniska prowadzonego przez Halinę Machulską. Jest to więc
ciekawa publikacja o sztuce, o nauczaniu życia w czasach, gdy te było smutne i
szare, w czasach, gdy nie było kaset VHS, internetu, telefonów komórkowych, ba!
nawet stacjonarne nie były wtedy jeszcze specjalnie dostępne dla wszystkich. W
takich czasach Ognisko i teatr zapewniali dom, miejsce bezpieczne, w którym
wszyscy byli wielką jedną rodziną.
“Teraz
smarfony zajmują naszą uwagę. Tak trudno skupić się na jednej rzeczy. Moje
dzieciństwo rozwijało sztukę komunikacji, uważność na człowieka, czytelność
przekazu w życiu i na scenie.”
Nie mogę się jednak zgodzić na sam podtytuł
publikacji, bo nie jest to biografia rodzinna. O rodzinie Machulskich, czyli
Halinie, Janie i Julianie, o ich relacjach pomiędzy sobą nie ma tu prawie nic,
nie ma też zachowania chronologii czy typowych dla biografii faktów. Zatem
gdybym sięgała po książkę oczekując biografii rodziny Machulskich, byłaby srogo
rozczarowana. Jako fanka kina, czytelniczka ciekawa życia w dawnych czasach,
ciekawa rozwoju kultury i sztuki w Polsce, traktuję tę publikację jako przyjemną
ciekawostkę, dzięki której trochę inaczej mogę spojrzeć na książki Juliusza
Machulskiego, a szczególnie na tę najnowszą, na “Nikczemnego narratora”
(
recenzja - klik!), w której autor ewidentnie przemycił więcej ze swojego
faktycznego życia niż bez wiedzy ze “Świata Machulskich” zakładałam.
Moja ocena: 7/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z Domem
Wydawniczym Rebis.